Kiedyś to było lepiej, nie to co teraz….czyli rzecz o oszustwach i braku higieny w przetwórstwie żywności.

utworzone przez | wrz 10, 2020

Znacie to powiedzenie. Mądry Polak po szkodzie?

Zakładamy, że uczymy się na błędach.
A z drugiej strony ludzka psychika oparta jest na mechanizmie wyparcia.
Człowiek szybko zapomina to co złe i bolesne na rzecz miłych wspomnień. I bardzo dobrze. Osobiście wolę pamiętać tylko to co dobre. Inaczej nigdy bym się na kolejnego bąbelka nie zdecydowała. Kto rodził ten wie o czym piszę. 😉
Dorosłość ma już w ogóle to do siebie, że szybko wypiera się prawdy niewygodne dla nas, na rzecz tego co aktualnie nam pasuje.
Nie będę tu mnożyć przykładów, włączcie sobie pierwszy lepszy serwis informacyjny i wypowiedź jakiegokolwiek polityka.
I tak słyszymy zapewne od lat od naszych babć, cioć i wujków, że kiedyś to było.
Kiedyś to powietrze zdrowsze, kobiety naturalniejsze, mężczyźni bardziej męscy i jedzenie prawdziwe.


Prawdziwe czyli jakie?


Chleb to był chleb, mleko od krowy a nie to „uchate”, wędlina wędzona, masło pięknie pachniało…tak kiedyś to było….lepiej.
Mimo, że nie dane mi było urodzić się w tych „lepszych” czasach to jednak z opowieści mojej babci, która była kobietą bardzo szczerą i w słowach nie przebierała, wyłania mi się nieco innych obraz.
Słyszeliście o saturatorach na ulicach? To taki, można powiedzieć, automat z napojami tamtych lat. Wielu wspomina je z rozrzewnieniem. Mnie przedstawiono je jako wylęgarnie gruźlicy i opryszczki, ponieważ wszyscy klienci pili z jednego kubka płukanego w wiadrze wody, oczywiście nie wymienianej cały dzień.


A może tęsknicie za mlekiem prosto od krowy?

Moja mama bardzo szybko przestała się w takowe zaopatrywać, gdy gospodarz kilka razy uraczył ją gorzkim mlekiem, od krowy która najprawdopodobniej miała zapalenie wymion.
Pyszne wędliny? Mówicie o tych podawanych przez ekspedientkę, która jeszcze przed chwilą myła podłogę? Nie łudźcie się, że umyła ręce. I pamiętajcie, że blaty też myła….zapewne tą samą ścierką co podłogi.
Jak było doskonale mogą Wam też opowiedzieć dawni pracownicy zakładów przetwórstwa spożywczego, którzy w wielu przypadkach tęsknią za tym co było.
Pan Kazio, który pracował na rozbiorze tusz wieprzowych w dużym zakładzie wędliniarskim, z łezką w oku wspomina pełne popielniczki na blatach masarskich. Nie rozumie co to komu przeszkadzało. Przecież jak wszyscy mogli palić przy pracy, nie było przerw na palenie, to i robota w rękach się paliła nie tylko papierosek.
Wydajność pracy od razu większa. Nie to co teraz….

Tak, kiedyś to były czasy!


Pani Jadzia, emerytowana pracownica dużej piekarni, z pewnym niesmakiem i niekrytym żalem komentuje zmianę siedziby zakładu, której była świadkiem jeszcze w roku 2010.
Nowy budynek firmy, chluba i chwała prezesa. Za nic miał niewygody pracowników, którym „porobił” skośne parapety, przez co nie mogli już kłaść na nich telefonów i szklanek z kawą. Nonsens. Co to komu przeszkadzało, że się czasem kawa wylała i szklanka zbiła czy telefon ktoś odebrał tą samą rękawiczką co to w niej pracował?
Jednak najwięcej krzywdy, ze strony nowoczesności i niosących ją zmian, zaznał Pan Waldek. Kochał swoją pracę. Od początku czyli 22 lat pracował w tym samym miejscu. W browarze średniej wielkości na Mazowszu.
Nastały ciężkie czasy zmian, fuzji i przekształceń. Browar został kupiony przez zagraniczny koncern. Związki zawodowe walczyły i wywalczyły zachowanie miejsc pracy dla wszystkich dotychczasowych pracowników.
Jakież było ich zdziwienie gdy z nastaniem zmian 80% załogi porzuciło miejsca pracy. Pan Waldek dosadnie komentuje dlaczego tak się stało.
A co to za praca żebym ja w browarze nie mógł się piwa napić?! Zawsze było można! Sąsiedzi się ze mnie śmieją. Ja nie będę pośmiewiskiem!
To są autentyczne historie ludzi z „branży”.

Przedstawione sytuacje są oczywiście uogólnieniem i przedstawienie jedynie postaw patologicznych w przemyśle i nie twierdzę iż podobne wydarzenia miały miejsce wszędzie.

Chyba sami widzicie, że wcale lepiej nie było. Jeśli to Was jeszcze nie przekonało, sięgnijmy dalej. Do starożytnej historii.
Już w kodeksie Hammurabiego można znaleźć kary za dopuszczenie się fałszowania żywności. Jeśli istniały takowe np. kara śmierci poprzez utopienie za fałszowanie piwa, to znaczy że takie przestępstwa również były.
W historii można znaleźć przykłady kar chłosty za fałszowanie chleba a nawet palenia żywcem za oszustwa w produkcji wina. Jedno jest pewne, kary kiedyś były bardziej dotkliwe niż obecnie.
W czasach współczesnych, nam znacznie bliższych nie brakowało afer z jedzeniem w roli głównej.
Jedna z najgłośniejszych miała miejsce w Hiszpanii.
W 1981 roku odnotowano ponad 400 ofiar śmiertelnych, u których zdiagnozowano „syndrom trującego oleju”, zanieczyszczonego aniliną.
W 2008 roku w Chinach setki niemowląt trafiły do szpitali, a kilka zmarło po zatruciu melaminą, obecną w mleku modyfikowanych Nestle.
To drastyczne przykłady, w których do skażenia produktów doszło najpewniej nieumyślnie. Brak należytej kontroli i wprowadzenie wadliwych produktów na rynek spowodowało tak drastyczne skutki.
Istniało jednak wiele, mniej szkodliwych, lecz zapewne celowych działań, które stosowali producenci.

Oto lista najbardziej interesujących i najczęstszych praktyk.

-rozcieńczanie mleka wodą
-dodawanie oleju roślinnego lub łoju wołowego do masła
-sprzedawanie korzenia pasternaku jako korzenia pietruszki
-dodawanie melasy do miodu
-pstrąg tęczowy udawał łososia
-dodawanie ekstraktów dębowych i karmelu do koniaku
-dosładzanie, dokwaszanie lub dodawanie alkoholu do wina
-dodawanie do wina stołowego słomy aby nabrało koloru
-dodawanie do oliwy z oliwek innych olejów np. słonecznikowego
-sprzedaż oliwy z wytłoków jako extra virgin
-dodawanie do oliwy z oliwek chlorofilu aby uzyskać zielonkawą barwę
-mieszanie rożnych gatunków ryżu i sprzedaż „Basmati” ryżu niższej jakości
-mieszanie mąki ryżowej lub mąki z ciecierzycy z mąką pszenną
-dodawanie karmelu do pieczywa aby udawał to z pełnego ziarna
-dodawanie ziaren tańszej kawy Robusty do droższej Arabici
-opisanie herbaty jako tej z młodych liści gdy w rzeczywistości powstała z liści pochodzących z dolnej części rośliny a nawet z łodyg
-produkcja octu poprzez rozcieńczenie syntetycznego kwasu octowego
-dodatek pestek z papai lub nasion jałowca do pieprzu
-mieszanie maku z ziarnami Amarantusa
-dodawanie proszku z buraka ćwikłowego do suszonego chilli
-mieszanie wysuszonych kwiatów aksamitki z szafranem

Takich przykładów jest setki. Pewnie o wielu też nie wiemy.


Nie twierdzę, że teraz jest idealnie. Czysto, smacznie i uczciwie. Wciąż zdarzają się nieuczciwi producenci, którzy chcą zarobić na kłamstwie. Jest jeszcze mnóstwo ludzi, którzy nie przestrzegają zasad higieny w sklepach i zakładach.
Jednak powstały instytucje i organy, których głównym celem jest kontrolowanie producentów i sklepów tak aby ustrzec nas przed tymi nieuczciwymi i złymi praktykami.

Prócz tak jawnych oszustw jak te wymienione powyżej, historia zna wiele „drobnych grzeszków” stosowanych przez producentów i handlarzy.
Niedomówienia, nadinterpretacja i działanie podprogowe to codzienność w naszym świecie.

Jestem jednak zdania, że ludzie są z natury dobrzy i nie chcą mnie oszukać.

Ufam i daję szansę. Wy też możecie mi zaufać i przekonać się, że przepisy które udostępniam to nie ściema.
Gotowanie może być lekkie, łatwe i przyjemne. Polubcie profil na Facebooku lub dajcie follow na Instagramie by być na bieżąco z nowymi inspiracjami. Zostawcie swój e-mail poniżej by zapisać się do newslettera i otrzymywać kulinarne niespodzianki dla czytelników.

SMACZNEGO!

Ustawienia prywatności

Dostosuj ustawienia

Zapisz
W celu zapewnienia najwyższej jakości działania ta strona wykorzystuje pliki cookies. Zmian dotyczących plików cookies możesz dokonać w ustawieniach swojej przeglądarki.
Czytaj więcej